Rozwój duchowy małżonków
nr 9 (99) WRZESIEŃ 2015

Czy istnieje recepta na udane małżeństwo? Nawet Apostołowie w to zwątpili, kiedy Jezus wyłożył im naukę o nierozerwalności związku mężczyzny i kobiety (zob. Mt 19, 3-9). 

Beata i Tomasz Strużanowscy

Czy warto się żenić?

Wypoczywając latem nad morzem, zaobserwowaliśmy ciekawą scenę. Było późne popołudnie, gdy przyszli na plażę: on, ona i fotograf. „O, nowożeńcy. Szykuje się kolejna sesja zdjęciowa” – pomyśleliśmy, bo rzeczywiście plaża w Międzyzdrojach często służy jako plener do ślubnych zdjęć (niekiedy bardzo pięknych). Tym razem sesja od początku wydała nam się dziwna. Fotograf co chwilę kazał młodym przybierać wymyślne pozy, coraz mniej mające wspólnego ze skromnością. W końcu polecił im wejść do morza, a oni nie bacząc na białą suknię ślubną i elegancki garnitur, posłusznie wykonali to polecenie. Styl ujęć w wodzie pozostał ten sam – mało w tym było dobrego smaku i poczucia wstydu.

Nagle zauważyliśmy poruszenie. Zniknęły wystudiowane pozy, w ruchy wkradło się zdenerwowanie, cała trójka pochyliła się nad powierzchnią wody, pilnie czegoś wypatrując. Stało się – pannie młodej zsunęła się z palca obrączka. Jak nietrudno było przewidzieć, długie poszukiwania zakończyły się fiaskiem – morze nie oddało tego, co pochłonęło. Fale zrobiły swoje – naniosły na drobinę złota zwały piasku i… szukaj wiatru w polu.

Gdy przyszli na plażę, byli piękni, eleganccy. Stopniowo jednak rozmienili to piękno na drobne; nie zadbali o swoją godność, dobre imię, pozwalając fotografowi, aby ich kosztem realizował swoje pseudoartystyczne wizje. Wykonując bezwolnie jego polecenia, doprowadzili do utraty ślubnej obrączki, do nerwów, kto wie – może i do wzajemnych oskarżeń. Miejsce uśmiechów zajęły nerwowe grymasy. A nam przyszło na myśl, że w tej scenie jest coś symbolicznego.

W dniu ślubu twierdzą, że kochają się do szaleństwa i nie mogą bez siebie żyć. Patrzą w przyszłość z hurraoptymizmem, snują plany, jak to razem będzie cudownie. A potem… Przychodzi życie ze swymi blaskami i radościami, ale też i z trudnościami, z twardym „nie” dla obustronnego egoizmu. Mijają lata (czasem tylko miesiące) i z równym przekonaniem małżonkowie mówią, że się pomylili, że to dalej nie ma sensu. A ci, którzy byli świadkami ich szczęścia w dniu ślubu, zachodzą w głowę: „Co się stało? Czego tu zabrakło?”.

Czy istnieje recepta na udane małżeństwo? Nawet Apostołowie w to zwątpili, kiedy Jezus wyłożył im naukę o nierozerwalności związku mężczyzny i kobiety (zob. Mt 19, 3-9). Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić – taka była ich spontaniczna, rozbrajająca w swej szczerości reakcja na bezkompromisowe słowa Chrystusa.

On jednak nie nakłada na ramiona ludzi ciężarów nie do uniesienia. Jest gotów towarzyszyć ludzkiej miłości, by pomóc dwojgu ludziom wydobyć z niej to, co najpiękniejsze, najbardziej wartościowe. Trzeba tylko, by młodzi „wpuścili” Go do swego życia, by otworzyli się na Jego codzienne towarzyszenie we wszystkich wymiarach ich małżeństwa, a później rodzicielstwa.

 

W następnym odcinku: „We dwoje, czyli… we troje”

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK