Rozwój duchowy małżonków
nr 5 (131) maj 2018

Dzieci wnoszą w nasze życie trud, ale jednocześnie sprawiają, że się rozwijamy. Bo żeby dobrze wychować dziecko, trzeba opuścić strefę swojego komfortu czy wręcz egoizmu.

Beata i Tomasz Strużanowscy

Dzieci nie są dla nas kłopotem

Gdzie małżeństwo, tam zazwyczaj są też dzieci. Porzekadło mówi, że kiedy są małe, to mały kłopot, a kiedy duże… Nie polemizując z tym stwierdzeniem, pragniemy podkreślić, że patrzymy na tę kwestię z zupełnie innej perspektywy. Dzieci nie są dla nas „kłopotem”, tylko darem (wspaniałym, zachwycającym) i zadaniem (trudnym, wymagającym).

To nie my powołaliśmy je do istnienia, lecz Pan Bóg (zapraszając nas do współpracy w tym dziele). To On jest Dawcą ich życia, które przekazał im we współpracy z nami. A skoro tak, to dzieci nie są naszą własnością. Nie pojawiły się na świecie po to, abyśmy mieli się kim chwalić, poprawiać sobie nastrój, zrealizować to, co nam samym się nie udało, zaprogramować ich rozwój, pchać je w kierunku kariery. Cieszymy się nimi, od pierwszej chwili uznajemy ich ludzką godność i rozumiemy, że nie wychowujemy ich dla siebie.

 

W wychowaniu jak na wojnie

Dzieci wnoszą w nasze życie trud, ale jednocześnie sprawiają, że się rozwijamy. Bo żeby dobrze wychować dziecko, trzeba opuścić strefę swojego komfortu czy wręcz egoizmu. Przestać myśleć w kategoriach „ja” (z czego w dużej mierze leczy już samo małżeństwo) i „my” („tylko my dwoje, dobrze nam ze sobą, po co to zmieniać?”). Teraz trzeba iść krok dalej i utworzyć wraz z żoną lub mężem wspólny front, który wytrzyma wszystkie bitwy w wojnie o dobre wychowanie dzieci. Będzie dużo mniej snu, wygody, czasu dla siebie, pieniędzy, za to więcej zmęczenia, obowiązków, wydatków, wyrzeczenia się siebie, nerwów, stresu.

Wychowanie dzieci to potężne wyzwanie, o które łatwo się potknąć, rozbić, poranić, łatwo ponieść porażkę. Ileż razy z troską, niepokojem, a czasem w poczuciu bezsilności, oddajemy tę sprawę Bogu podczas modlitwy osobistej i małżeńskiej… Ile razy rozmawiamy o tym podczas dialogu małżeńskiego… Ile razy w trakcie codziennych, zwykłych rozmów przy kawie, na spacerze, przed zaśnięciem, po przebudzeniu…

 

Kurs na wieczność

Pan Bóg po to powołał dzieci do życia w naszej rodzinie, aby stworzyć im warunki do jak najlepszego wypełnienia ich życiowego powołania. Jakiego? Przede wszystkim powołania do życia w wieczności z Nim. W drugim rzędzie – powołania do życia w takim czy innym stanie (małżeństwo, stan duchowny, życie w pojedynkę), wreszcie – do takiego czy innego zawodu, mniej czy bardziej prestiżowego w oczach świata, natomiast zawsze jednakowo ważnego w Jego oczach.

Podana wyżej kolejność jest nieprzypadkowa. Chrześcijaninie bowiem, żadną miarą nie lekceważąc spraw doczesnych, nigdy nie tracą z oczu tego pierwszego, podstawowego celu swojego życia, którym jest wieczność. Rodzice pragnący wychować swoje dzieci na dobrych chrześcijan starają się zatem nie tylko wyposażyć je w umiejętności i środki potrzebne do godnego życia, gdy już będą dorosłe, ale również (wręcz przede wszystkim!) stworzyć im jak najlepsze warunki do rozwoju duchowego.

W tym miejscu, drodzy Czytelnicy, musimy się do czegoś przyznać: dopiero teraz dochodzimy do właściwego tematu dzisiejszych rozważań, które chcieliśmy poświęcić wspólnej modlitwie rodziców i dzieci – modlitwie rodzinnej. Niestety, cała para poszła w gwizdek, to znaczy we wprowadzenie. Obiecujemy poprawę – w następnym odcinku od razu przejdziemy do rzeczy. A zatem do usłyszenia za miesiąc! ????

 

JAK TROSZCZYĆ SIĘ O MAŁŻEŃSTWO?

1. Modlitwa osobista

2. Czytanie i rozważanie Pisma Świętego

3. Modlitwa małżeńska

4. Dialog małżeński

5. Modlitwa rodzinna

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK