Dylematy moralne
nr 5 (95) MAJ 2015

Do czego doprowadzi Konwencja? Czy będzie realnym instrumentem walki z przemocą wśród kobiet i mężczyzn? Czy zagwarantuje prawo dzieci do bezpiecznego i radosnego dzieciństwa?

ks. Zbigniew Sobolewski

Stop przemocy

O co chodzi z Konwencją CAHVIO Rady Europy, dotyczącą zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej? Autorzy błędnie wiążą przemoc z tradycją, religią i rodziną, a nie z patologią społeczną!

 

Wydaje się, że Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy nie powinna budzić żadnych kontrowersji. Przecież wszyscy zdroworozsądkowo i odpowiedzialnie myślący ludzie chcą wyeliminować z życia społecznego przemoc fizyczną lub psychiczną. Wszyscy życzą sobie relacji społecznych opartych na dialogu, wzajemnym zrozumieniu, zaufaniu i solidarności z najsłabszymi grupami społecznymi. Nikt o zdrowych zmysłach w Polsce nie promuje przemocy, i to nie tylko wobec dzieci i kobiet.

 

Gdzie jest wróg?

Skąd zatem tyle obaw związanych z ratyfikacją Konwencji? Przyznam, że zanim ją przeczytałem, zaniepokoiło mnie to, że popierają ją środowiska skrajnie lewicowe, lobby gejowskie, grupy feministek i walczących ateistów. Jej entuzjastami są przede wszystkim przeciwnicy tradycyjnego małżeństwa i rodziny.

Drugi poważny zarzut wobec konwencji antyprzemocowej dotyczy źródeł przemocy wobec kobiet i dzieci. Dokument polaryzuje świat na ofiary i sprawców przemocy. Ofiarami są kobiety i dzieci, mniejszości seksualne, ci, którzy mają problemy z identyfikacją swej płci kulturowo-społecznej. Prześladowcami są mężczyźni, okrutni, brutalni i źli, wychowani w tradycyjnych rodzinach, gdzie przemoc jest na porządku dziennym. Po stronie oprawców staje również Kościół katolicki, utrwalający stereotypy małżeńskie i rodzinne oraz uparcie ciemiężący mniejszości seksualne. Wrogiem kobiet i dzieci są rodziny, organizacje i instytucje je wspierające. To fałszywe przeciwstawienie, wróg źle zidentyfikowany.

Autorzy Konwencji nie dostrzegają roli i wkładu Kościoła i rodzin w promocję praw człowieka oraz w walkę o poszanowanie godności każdego człowieka, a zwłaszcza najsłabszych członków społeczeństwa. Trzeba powiedzieć jasno: przemoc istnieje, nie tylko w rodzinach, ale i całej społeczności – w mediach, szkołach, miejscach pracy, w świecie rozrywki… Łatwo to zobaczyć, przypatrując się nagłaśnianym przypadkom przemocy wobec kobiet i dzieci. Mamy tu do czynienia z patologią, ze zdegenerowanymi środowiskami, a nie ze zdrowymi, „normalnymi” rodzinami ukształtowanymi przez chrześcijaństwo. W relacjach dotyczących znęcania się nad bezbronnymi dziećmi, przemocą w czterech ścianach domu pojawiają się bardzo często słowa: „konkubin”, „partner życiowy”, „narkotyki”, „nędza materialna”, „bezrobocie”, „alkohol”, a nie: „mąż”, „żona”, „przykładnie wierzący i praktykujący”.

Źródłem przemocy jest nie religia, tradycja, kultura chrześcijańska, lecz jej wynaturzenie. Zatem Konwencja powinna zwalczać patologię – nędzę moralną i społeczną, a nie chrześcijaństwo. Jeśli chcemy walczyć z przemocą w relacjach społecznych, trzeba zająć się wychowaniem sumień, przywracaniem porządku moralnego i jasnych zasad życia społecznego, a nie podważać zasadność chrześcijańskiej wizji małżeństwa i rodziny.

 

Ale o co chodzi?

Czytając Konwencję, można odnieść wrażenie, że jest ona jeszcze jednym „wyprodukowanym” dokumentem zza biurka, który pozostanie papierowym tygrysem. Co proponują urzędnicy unijni? Przede wszystkim monitorowanie sytuacji, przygotowywanie raportów i sprawozdań, czyli powstanie nowej rzeszy urzędników, którzy zajmą się tworzeniem stosów papierów. A więc słowa…, słowa…, słowa… Także niektóre organizacje pozarządowe żyjące z dotacji rządowych i unijnych mogą zacierać ręce. Będą mogły otrzymywać dotacje i subwencje na swą działalność. Konwencja przewiduje szeroką współpracę z nimi. Chodzi o pieniądze na niezobowiązujące projekty „miękkie”: szkolenia, materiały propagandowe, profilaktykę, pogadanki w szkołach, badania i opracowania problemów społecznych oraz organizowanie imprez propagujących zmiany kulturowe. Będą zatem pieniądze na walkę z tradycyjnym modelem rodziny. Czy to pomoże ofiarom przemocy? Czy rzesze działaczy i urzędników zrobią coś konkretnego dla wykorzystywanych kobiet i dzieci?

Do czego doprowadzi Konwencja? Czy będzie realnym instrumentem walki z przemocą wśród kobiet i mężczyzn? Czy zagwarantuje prawo dzieci do bezpiecznego i radosnego dzieciństwa? Wątpię! Wydaje mi się, że pozostanie na papierze, jako jeszcze jeden z dokumentów, które służą przede wszystkim politykom, urzędnikom i działaczom różnych organizacji. To będą zmarnowane pieniądze. Albo też Konwencja stanie się narzędziem zaostrzenia walki z… tradycyjną rodziną. Na co zresztą liczą promujące ją środowiska lewicowe, feministyczne oraz nieprzyjazne Kościołowi i… niezmordowanie zachwalają ten dokument.

 

Cytat

„Z całą mocą podkreślamy, że przemoc – zarówno wobec kobiet, jak i dzieci czy mężczyzn – jest sprzeczna z zasadami wiary chrześcijańskiej i powinna być eliminowana z relacji międzyludzkich. Wspomniana Konwencja nie wnosi jednak żadnych nowych rozwiązań prawnych przeciwdziałających przemocy. Natomiast wiąże ona zjawisko przemocy z tradycją, kulturą, religią i rodziną, a nie z błędami czy słabościami konkretnych ludzi”.

Fragment Oświadczenia Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, Warszawa, 4 lutego 2015 r.

 

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK