Psychologia
nr. 3 (153) marzec 2020

 U wielu par po burzliwych kłótniach wraca w rodzinnej atmosferze względny spokój.

Barbara Kołtyś

Krzyczeć czy milczeć? Oto jest pytanie

Wykrzyczenie tego, co nas boli, ma swoje plusy, ale też minusy, bo widzą i słyszą to dzieci.

 

Zdarza ci się, że to, co mówi do ciebie małżonek, bywa denerwujące lub sprawia ci przykrość? Pewnie tak. Jak się wtedy zachować? Wyrzucić z siebie wszystko i powiedzieć mężowi czy żonie bez ogródek, co się myśli na dany temat (lub wręcz o nim lub o niej)? Czy lepiej przemilczeć sprawę, przeczekać, a nawet nie wracać do tematu?

 

Trzy warianty

Zarówno ty jak, i twój współmałżonek macie już zakodowane pewne strategie rozwiązywania małżeńskich konfliktów. Oboje nieświadomie je odtwarzacie albo całkiem lub częściowo świadomie ich unikacie. Gdy pojawiają się między wami nieporozumienia, są możliwe trzy warianty wydarzeń:

1. Jasno, szczerze, a nawet może boleśnie (dla siebie i dla otoczenia), wygarniacie sobie to, co wam się nie spodobało, roztrząsacie swoje żale na forum rodzinnym.

2. Czujecie się urażeni tym, co się wydarzyło, chcecie, aby druga strona domyśliła się, o co chodzi, lub karzecie współmałżonka ciszą, zamykacie się w sobie i rozpamiętujecie daną sytuację „wewnątrz” siebie.

3. Jedno z was zamyka się w sobie, nie wchodzi w rozmowę ze współmałżonkiem, zaś drugie chce wyrzucić z siebie to, co mu „zalega”, czyli żal i złość.

 

Jest jeszcze czwarty wariant sytuacyjny, ale zazwyczaj pojawia się po podjęciu wspólnego wysiłku uczenia się spokojnego i mądrego rozwiązywania konfliktów w dialogu.

 

Włoska rodzina

Pierwsze trzy warianty są dla nas bardziej naturalne, bo wynieśliśmy je z domu rodzinnego. Przyjrzyjmy im się dokładniej, by móc wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość. Dziś przeanalizujemy wariant pierwszy. Nazwijmy go „włoska rodzina”.

W praktyce wygląda on tak – Ania urażona tym, że mąż nie zauważył jej nowej fryzury, wykrzykuje: „Ty chyba masz kłopoty ze wzrokiem! Mam nową fryzurę, a ty kompletnie nic nie mówisz na jej temat! A może w ogóle cię nie obchodzi, jak wyglądam?!”. Mąż Ani – nazwijmy go Stefan – odpowiada podniesionym tonem: „Wracam z pracy po dwunastu godzinach, a tu zero zrozumienia. Ja już padam na twarz i marzę tylko o spaniu. Jak w takim stanie mogę zwracać uwagę na twoje włosy?”. Rzecz jasna, to nie koniec emocjonującej rozmowy, bo jej temperatura rośnie. Głosy Ani i Stefana są coraz bardziej donośne, pojawia się tzw. efekt odbijania piłeczki, czyli lista skarg i zażaleń. Dzieci próbują załagodzić sytuację lub stają po stronie jednego z rodziców, a sąsiedzi już dobrze wiedzą, że Ania ma nową fryzurę i Stefan jej nie zauważył. W skrajnych sytuacjach słychać trzaskanie drzwiami, niecenzuralne słowa lub zbite talerze. W modelu kłótni „włoska rodzina – wersja light” Ania i Stefan pamiętają o zamknięciu drzwi za sobą i litania zarzutów jest odmawiana przyciszonym tonem. Bitwa na słowa („ Ale ty…”), wypominanie  („To nie pierwszy raz…”), generalizowanie ( „Ty ciągle…”) przychodzą małżonkom automatycznie. Oboje są pogrążeni w swoich emocjach, wręcz zatopieni we własnej perspektywie patrzenia na problem. Trudno im się „spotkać”, czyli wzajemnie zrozumieć. Możliwe, że gdy ich emocje opadną, Ania i Stefan zobaczą swoje przewinienia i zachowanie współmałżonka w innym świetle. U wielu par po burzliwych kłótniach wraca w rodzinnej atmosferze względny spokój. Wspomniana już Ania może wówczas przeprosić Stefana, a Stefan prosić Anię o wybaczenie. To jest niezwykle cenne doświadczenie dla dzieci, bo widzą, że choć był konflikt w relacji rodziców, to ona się nie kończy. Niezależnie od nieporozumień i wad małżonka można dalej się miłować i być ze sobą. 

 

Mali świadkowie

Plusem kłótni w wariancie „włoska rodzina” jest oczyszczenie atmosfery, przynajmniej na jakiś czas. Pomiędzy Anią a Stefanem nie ma niedomówień, chowanej urazy, wewnętrznego „międlenia” sytuacji stawiających małżonka w niekorzystnym świetle i co najważniejsze – emocjonalnego odcięcia się od siebie. Zdecydowanym minusem takiego stylu rozwiązywania konfliktów jest wiele ran zadanych sobie nawzajem, które pozostawiają ślady – jeśli nie w pamięci małżonków, to w pamięci ich dzieci. Uczestniczenie w awanturach rodziców czy ich słyszenie zaburza poczucie bezpieczeństwa u dzieci, wywołuje w nich wiele trudnych emocji. Poza tym jest to też najzwyczajniej w świecie strata czasu i energii, którą oboje małżonkowie mogliby spożytkować na coś innego. Czy pozostałe style rozwiązywania konfliktów są bardziej konstruktywne, przynoszą lepsze owoce? O tym w kolejnym numerze „Tak Rodzinie”.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK