Psychologia
nr 11(125) listopad 2017

Byłam na rekolekcjach ignacjańskich. Zaciekawiło mnie, jak wiele czasu ojciec poświęcił tematowi złości. Wygląda na to, że jest to jednak ważny temat

Agnieszka Kozak

Lont w mojej głowie

Byłam na rekolekcjach ignacjańskich. Zaciekawiło mnie, jak wiele czasu ojciec poświęcił tematowi złości. Wygląda na to, że jest to jednak ważny temat. Chciałabym więc go podjąć i skoncentrować się w tym artykule na tym, co „zapala” złość, czyli co jest iskrą, po której organizm przejmuje kontrolę. Jeśli dobrze przyjrzymy się różnym sytuacjom, czyli rozłożymy je na ciąg zdarzeń, zauważymy pewną sekwencję. Zaczyna się od sytuacji, która sama w sobie jest neutralna tak długo, jak długo nie uderza w naszą potrzebę. Następnie jest myśl, która nadaje tej sytuacji znaczenie, a po niej reakcja, czyli zachowanie. Główna energia działania będzie pochodziła z myśli, która pojawia się czasami tak szybko, że nawet jej nie przechwytujemy, a ona odpala nasze reakcje.

 

Pożar bierze wszystko

Kiedy piszę ten artykuł, za ścianą w hotelu ktoś słucha bardzo głośnej muzyki. Nie jest to muzyka, której sama lubię słuchać, dodatkowo do mojej głowy docierają w większości tylko wysokie tony, więc słyszę bardziej rytmiczne wibracje niż muzykę. Jeżeli pozwolę sobie na odpalenie myśli typu: „Co za masakra, jacy ludzie słuchają tak głośno tak beznadziejnego łomotu?” lub: „Jak można słuchać czegoś takiego?” czy: „Głowa mi odpadnie, jeśli to dłużej potrwa”, mój organizm zacznie się przygotowywać do ataku. Jeśli odpalę myśli atakujące drugą osobę, to utracę dostęp do tej części mózgu, w której mieszka empatia, a zostanę w tej części, w której albo zaatakuję, albo będę się bronić. Gdy wybiorę atak, zapukam do drzwi pokoju obok i zażądam ściszenia muzyki. Jeśli wybiorę obronę, zacznę użalać się nad sobą, opowiadając znajomym przez telefon, jaki to motłoch jeździ teraz na wczasy. Odetnę się od kontaktu ze sobą, ale też nie dam sobie szansy na poznanie ludzi zza ściany, ponieważ oni już zostaną w mojej głowie skreśleni. Jak widać: puszczona wolno myśl osądzająca jest jak spirala, zatacza coraz większe koło – od masakry przez łomot aż do motłochu mieszkającego za ścianą. Jeżeli pójdę za odpaloną iskrą, to ona mnie poprowadzi – stracę wolność wyboru reakcji, ponieważ ciało będzie w mocy nakręcanych przez myśli negatywnych emocji.


Poszukaj włącznika empatii

Jeśli postanowię włączyć empatię, przyjrzę się myśli, która przychodzi jako pierwsza. Skąd właściwie w mojej głowie bierze się przekonanie, że muzyka, którą słyszę, to beznadziejny łomot? Dlaczego nie pasuje mi to, co do mnie dociera? To dość proste, ponieważ na urlopie potrzebuję ciszy i spokoju, a muzyka, której słucham, jest po prostu spokojniejsza. Moja myśl osądzająca pojawia się więc dlatego, że ktoś obok zachowuje się: (a) inaczej, niż ja bym się zachowała, (b) inaczej, niżbym w danym momencie oczekiwała. Ponieważ podczas wypoczynku uwielbiam słuchać szumu oceanu i przez ostatnie kilka dni byłam zachwycona tym, że tylko on dobiega zza okna do moich uszu, to, co pojawiło się za ścianą, zakłóciło moją potrzebę odpoczynku, spokoju i prywatności. Wygląda na to, że ktoś za mnie zdecydował, jakiej muzyki będę słuchać – to dodatkowo nie zaspokaja mojej potrzeby autonomii i niezależności. Skoro tak wiele potrzeb jest niezaspokojonych, to mała iskra „myśli zapalnika” bardzo szybko roznieciłaby pożar irytacji, rozdrażnienia, bezradności i zamieniła je wszystkie w złość.

Jednak zdecydowałam się włączyć empatię, warto więc, żebym pomyślała z zaciekawieniem o tej sytuacji. Zaciekawienie oznacza wyjście poza pierwszą myśl, czyli poza ocenę czyjegoś zachowania. Ciekawość warto zacząć od nazwania faktu – sąsiad za ścianą słucha głośnej muzyki. Ciekawe, dlaczego to robi… Może przy tej muzyce odpoczywa? Może kojarzy mu się z wakacjami i dlatego pogłośnił telewizor? Może jest w tak dobrym humorze, że postanowił zatańczyć w pokoju ze swoją żoną? Może mu się dzisiaj wyjątkowo nudzi i potrzebował urozmaicenia? Kiedy włączam ciekawość, zaczynam być bliżej tej drugiej osoby i moje myśli kierują się ku jej potrzebom. Zauważam wtedy, że w zachowaniu, które negatywnie oceniłam, nie ma mnie, czyli nie jest ono wymierzone przeciwko mnie!

 

On nie jest wrogiem

Być może, człowiek za ścianą nawet nie wie, że w ogóle słyszę tę muzykę, a już na pewno nie ma pojęcia, że mi ona przeszkadza, ponieważ dla jego uszu jest cudowna. Co więcej, mógłby nawet pomyśleć, że nie znam się na muzyce lub że jestem już jedną nogą nad grobem, skoro na wakacjach wolę ciszę niż muzykę pop J.

Sytuacja słuchania muzyki przez sąsiada sama w sobie jest neutralna i możliwe, że wielu osób nawet by nie poruszyła. To moja myśl związana z ważną potrzebą odpala osądy na temat drugiej osoby, a osądy prowadzą do konieczności „ukarania”.

 

Jeśli włączę ciekawość i pozwolę swojemu mózgowi na dostęp do emocji i potrzeb, zastanowię się, czego ja w tej sytuacji potrzebuję, w związku z tym dokonam wolnego wyboru. Jeśli w danym momencie potrzebuję ciszy, to przecież mogę wyjść na spacer lub pójść w inne miejsce poczytać książkę. Mogę wykonać ruch, który jest efektem decyzji, a nie konsekwencją odpalonego lontu.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK