Biała jak mleko...
Biały jest tu lęk przed odpowiedzialnością, którą najłatwiej obarczać rodziców i nauczycieli, czerwone jest gwałtowne pragnienie bycia kochanym
Niewiele jest ostatnio dobrych filmów o młodzieży i dla młodzieży. Z uznaniem zatem należy przyjąć mądry i intrygujący obraz Giacomo Campiottiego. Dzieła włoskiego reżysera są w Polsce dobrze znane: „Giuseppe Moscati” (2007) – opowieść o neapolitańskim lekarzu kanonizowanym przez Jana Pawła II, „Bakhita” (2009) – dzieje sudańskiej niewolnicy, zakonnicy i świętej, „Św. Filip Neri” (2010) – ujmująca historia rzymskiego przyjaciela ubogich – czy choćby „Maryja z Nazaretu” (2012). Reżyser, pedagog z wykształcenia, zasłynął jednak także ze świetnych produkcji o problemach młodzieży. „Biała jak mleko, czerwona jak krew” to opowieść o licealiście Leo, zainteresowanym bardziej futbolem niż nauką, który zakochuje się w dojrzalszej od siebie uczennicy, rudowłosej Beatrycze, widywanej na przystanku autobusowym. Swoje uczuciowe dylematy bohater dzieli z Sylwią, swą najlepszą przyjaciółką, zakochaną w nim od podstawówki, oraz z nauczycielem historii i filozofii. Wkrótce Beatrycze znika jednak z pola widzenia i zaniepokojony Leo znajduje ją w szpitalu chorą na białaczkę. Zaczyna się gwałtowny i bolesny czas wychodzenia z dziecięcych schematów i dojrzewania do miłości i ofiary.
Biała jak mleko, czerwona jak krew (Bianca come il latte, rossa come il sangue), reż Giacomo Campiotti; scen.: Alessandro D'Avenia, Fabio Bonifacci; muzyka: Andrea Guerra, Modà; zdj.: Fabrizio Lucci; obsada: Filippo Scicchitano, Aurora Ruffino, Gaia Weiss, Luca Argentero; Włochy 2013; 102 min.