Ankieta
nr 7-8 (73-74) LIPIEC-SIERPIEŃ 2013

Gdy doświadczasz piękna rozciągającego się ze szczytu, wiesz, że ma sens trud, zmaganie się ze sobą, walka. To jest szkoła życia...

spisała Natalia Podosek

Moje najpiękniejsze wakacje...

…to wyjazdy w nieznane góry, w których doświadczam zmęczenia, samotności i satysfakcji. „Sztuką jest milczeniem odpowiedzieć na milczenie i uczynić z tego rozmowę” – usłyszałem na jednej z wypraw. Kiedyś siedząc we mgle, usłyszałem bicie własnego serca i zrozumiałem, że ono bije, by kochać, by zdobywać, by żyć i się radować. Poczułem, że ono bije dla innych. To była myśl, która przeszyła mój umysł. Zrozumiałem, że życie to niepojęta tajemnica. Zacząłem dziękować Bogu za wszystko, czego doświadczyłem…

Marek, lat 28
 

Najpiękniejsze wakacje? Kurs „Paweł” o tym, jak ewangelizować! Stanęłam na nim twarzą w twarz ze wszystkimi moimi lękami… i doświadczyłam w nich Bożej obecności. A co najważniejsze… odkryłam morze talentów, które mogą służyć Bożej chwale. Już wiem, że to, kim jestem i co potrafię, jest potrzebne w ewangelizacji. Muszę być sobą – nic więcej nie jest potrzebne Bogu, aby się mną posługiwał …

Basia, lat 28
 

Mam przed oczami dwie niezapomniane wyprawy na lodowce w Dolomitach i w Hohe Tauern. Wspinaczka była ciężka, ale nagroda ogromna, gdy po wielogodzinnym marszu przed moimi oczami wyłoniły się imponujące szczyty. Wtedy człowiek zapomina o zmęczeniu – jest tylko majestat dzikiej przyrody i ON, Jej Stwórca. Wszystkie zewnętrzne głosy milkną i można zanurzyć się w sobie, posłuchać wewnętrznego głosu swoich myśli i pragnień. Taka wyprawa jest najlepszą życiową lekcją wytrwałości i pokonywania własnych ograniczeń. Gdy doświadczasz piękna rozciągającego się ze szczytu, wiesz, że ma sens trud, zmaganie się ze sobą, walka. To jest szkoła życia, w której uczysz się, że wszystko, co piękne, jest trudne i wymaga wysiłku… ale w tym właśnie tkwi szczęście – prawdziwe i pełne.

Marcin, lat 30
 

Spędzenie urlopu w milczeniu zawsze wydawało mi się nieatrakcyjne, nudne. Uciekałam od samotności, a czas wolny wolałam spędzać aktywnie, koniecznie z ludźmi, bo im większa ekipa, tym lepiej, weselej. To wszystko do czasu udziału w jezuickich rekolekcjach w milczeniu. Choć odbywały się na ograniczonej przestrzeni, to doświadczyłam tam więcej spokoju niż na tafli jeziora przy bezwietrznej pogodzie. Tam przekonałam się, że radość nie wypowiedziana jest o wiele pełniejszym i mocniejszym przeżyciem niż niejeden gromki śmiech. Tylko żeby to dostrzec, trzeba się odciąć od bodźców, którymi jesteśmy bombardowani. W końcu dać odpocząć naszym ustom i pozwolić, by do głosu doszły wewnętrzne zmysły.

Ola, lat 30

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK