Aktualności
nr 2 (80) LUTY2014

Gdy do wnętrza małża dostanie się ziarnko piasku, organizm mięczaka usiłuje obronić się przed „intruzem” i otacza go specyficzną substancją. Tak powstaje perła – jeden z najpiękniejszych i najwartościowszych klejnotów

Magdalena Prokop-Duchnowska

Dzień Chorych 11 lutego. Szpitalna pieta.

 

Choroba upokarza, przygniata ciężarem bólu, napełnia strachem. Zadziwiające, że w takich okolicznościach mogą się rodzić najpiękniejsze i najbardziej wartościowe perły.

 

Perła

Gdy do wnętrza małża dostanie się ziarnko piasku, organizm mięczaka usiłuje obronić się przed „intruzem” i otacza go specyficzną substancją. Tak powstaje perła – jeden z najpiękniejszych i najwartościowszych klejnotów. Tylko to, co trudne, bolesne i wymagające wysiłku, niesie ze sobą prawdziwą, głęboką wartość. Dlatego z ludzkich ran rodzą się niekiedy najpiękniejsze perły.  

 

Pasmo bitew

Życie pani Kasi Bortko (40 l.) posypało się w jednym momencie. Zaraz po tym, jak odszedł od niej mąż, a wraz z nim wszyscy znajomi, pojawiła się choroba. „W ciągu niespełna miesiąca straciłam 4 kg. Gdybym pewnego razu przypadkowo nie dotknęła swojego brzucha, wyczuwając pod palcami guz wielkości połówki jaja kurzego, jeszcze długo myślałabym, że nagły spadek wagi to efekt rodzinnych zawirowañ” – opowiada. 

Torbiel prawego jajnika – brzmiała diagnoza lekarza. Jajnik kwalifikował się do usunięcia. Jednak podczas operacji okazało się, że cysta to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Drugi jajnik był bowiem objęty zaawansowanym nowotworem z przerzutami. Na szczęście na walkę z chorobą nie było jeszcze za późno…

„Ostatnie 4 lata były dla mnie pasmem małych i dużych bitew z rakiem. Co jakiś czas pojawiają się wznowy w okolicznych narządach. W zeszłym roku usunięto mi guzy z otrzewnej, a tydzień temu z jelit” – tłumaczy pani Kasia.

Ludzie walczący z rakiem są często słabi, zmęczeni i apatyczni. Ale nie ona. „Dzieci dają mi wiarę, nadzieję i optymizm. To dzięki nim wstaję rano z łóżka i zaczynam dzień z uśmiechem. Mimo lęku, bólu, gorszego nastroju… Mam jeszcze kilka celów do zrealizowania. Wyprawiłam już jedno wesele, niedługo będę babcią… Aż chce się żyć!” – mówi wesoło pani Kasia. 

Waleczną postawą i entuzjazmem dzieli się z innymi. „Spotykam wielu ludzi z podobnym problemem. Dzięki chorobie mogę ich zrozumieć, zarazić nadzieją, zagrzać do walki” – tłumaczy.

Dzięki jej doświadczeniom i zaangażowaniu w Rybniku, jej rodzinnym mieście, powstało Centrum Onkologii, Hipertermii i Rehabilitacji OnkoTerm.  

 

Szpitalna Pieta

„W Bożym planie bilans każdego cierpienia jest na plus – sztuka polega na tym, żeby to odkryć” – mówi ks. Piotr Krasuski, kapelan Szpitala Powiatowego w Wołominie.   

„Pierwszego dnia posługi spotkałem pewną kobietę. Leżała na neurologii z przeżartym przez raka kręgosłupem i paraliżem nóg. Stanąłem przed nią – uśmiechnięty, pełen ideałów i dobrych zamiarów. Kiedy opowiadałem, jak może spożytkować swoje cierpienie, popatrzyła na mnie z politowaniem i zapytała, czy w ogóle wiem, o czym mówię. 

Przecież ja nie miałem pojęcia o prawdziwym cierpieniu! Nie wiedziałem, jak to jest miesiącami nie spać z bólu, nie móc stanąć na własne nogi i żyć ze świadomością zbliżającej się śmierci… 

Dziś – po prawie 10 latach posługi – wiem, że najważniejsze to wejść w skórę drugiego człowieka, zrozumieć go. Wiem też, że czasem milczenie może zdziałać więcej od potoku mądrych słów”. 

Wobec ludzkiego bólu trzeba mieć ogrom pokory. „Przez kilka lat przychodziła do nas kobieta z córką chorą na porażenie mózgowe. Kasia nie mogła normalnie funkcjonować – nie mówiła, nie chodziła ani nawet mogła samodzielnie jeść. Gdy miała 10 lat, przestały rosnąć jej kości, jednak wszystkie organy wewnętrzne nadal się powiększały. Matka była bardzo silna i pięknie się nią opiekowała – mimo ogromnego umęczenia, nieprzespanych nocy i beznadziejnej sytuacji. 

Aż w końcu rosnące płuca zaczęły się wbijać w żebra dziewczyny, powodując ciągłe zapalenia płuc, oskrzeli oraz potworne duszności. Kiedy córkę podłączyli do respiratora, coś w tej kobiecie pękło. To było rok przed śmiercią małej. Poprosiła o spowiedź i Komuniê świętą – nawróciła się. 

Kasia umarła w wieku 16 lat. Jej mama nie krzyczała z rozpaczy, pełna była cichości, pokory i zgody na to, co ją spotkało. Zobaczyłem w niej wtedy watykańską Pietę – tamtą podziwiają tysiące pielgrzymów, a tutaj była tylko ona, szpitalne łóżko, dwie pielęgniarki i ja”– dodaje.

 

Strach

Ks. Piotr cierpi na postępującą chorobę stawów, której nie da się zatrzymać. Kiedy spuchnięte nogi utrudniają mu chodzenie, wspomaga się laską. 

„Może to i dobrze – mówi kapelan. – Gdybym był całkowicie zdrowy, to trudno byłoby mi zrozumieć chorych. A tak znalazłem się po drugiej stronie łóżka. Po operacjach byłem całkowicie zdany na innych. Kapelan szpitalny musi być wrażliwy i otwarty na drugiego człowieka. Podczas spowiedzi pacjenci potrafią wymiotować, załatwiać się, pluć do ucha… Jeśli wyczują od mnie lęk lub obrzydzenie, nie złapię z nimi kontaktu”. 

Choroba upokarza, przygniata ciężarem bólu, napełnia strachem. Zadziwiające, że w takich okolicznościach mogą się rodzić najpiękniejsze i najbardziej wartościowe perły.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK