Wielka kumulacja
Jezu, ufam Tobie! Jak Jan Paweł II, jak Jan XXIII, jak Faustyna. Ufam, więc nie boję się wyruszyć. Ufam, więc idę. Ufam, a świętość staje się realna, bliska, możliwa. Kanonizacja w święto Miłosierdzia – i czterech papieży razem.
My, pielgrzymi. Już nie ja, pielgrzym, ale wspólnota ludzi, którą Bóg zgromadził u stóp ołtarza. Różni, z daleka i z bliska, pozostawili na chwilę swoje domy, pracę, by wyruszyć. Jedni szli przez wiele tygodni, inni przylecieli samolotem. Część spała na placu Świętego Piotra, inni noc spędzali w hotelu. Jednak wszyscy stanęli, by wspólnie dziękować za świętość dwóch papieży.
Pielgrzymka jest rezygnacją z wygody, jest czasem oddanym Bogu. On sam wie, czego nam potrzeba, z czym przychodzimy. Kanonizacja w święto Miłosierdzia podkreśla przesłanie zaufania Bogu. Jak Faustyna, jak Jan XXIII, jak Jan Paweł II. Ufam, więc nie boję się wyruszyć. Ufam, więc idę. Ufam, a świętość staje się realna, bliska, możliwa.
Nigdy nie myślałam, że wybiorę się na pielgrzymkę. Tego nie było w planach. Moich planach. Ktoś inny wpadł na pomysł, żebym znalazła się w Rzymie w niedzielę Miłosierdzia wraz z czterema papieżami i tysiącami przybyszów ze wszystkich kontynentów. Każdy przyniósł tu swoją historię, prośby, podziękowania.
Annamaria przyjechała z Bergamo – miasta Jana XXIII. Chce po prostu podziękować. Wiele razy była w Rzymie na spotkaniach z Janem Pawłem II. Ma w uszach ciepłe słowa: „Cari ragazzi! Droga młodzieży”, którymi Papież rozpoczynał dialog z młodymi. A potem godziny czuwania, modlitwy, zdań, które kształtowały życie. Na jednym ze spotkań Annamaria poznała męża. Razem rozważali słowa Jana Pawła o rodzinie. Tak czynią od ponad 20 lat małżeństwa. Gdy papież Franciszek mówi o Ojcu Świętym jako patronie rodzin, Annamaria ma łzy w oczach.
Najmłodszy pielgrzym na placu ma trzy miesiące. Jego też – jak wszystkich – zaprosił tu Bóg. Wokół wrzawa, śpiewy, okrzyki – a on spokojnie śpi wtulony w mamę. Jan Paweł II pewnie uśmiechnąłby się do niego...
Wiele jest wśród pielgrzymów osób starszych – wyróżnia się kilkuosobowa grupa ze znaczkami „Jestem z 1920 roku. Jak Karol!”. Ich trud jest nieporównanie większy. Nasuwają się obrazy z ostatnich pielgrzymek Papieża, gdzie jego zmęczenie i ból były widoczne i stawały się miarą zaufania Chrystusowi. W tłumie wyróżniają się Polacy. Z flagami, zdjęciami i radością.
W wigilię kanonizacji Piazza Navona jest polski. Ojciec Jan Góra, przyjaciel Papieża, zaprosił na radosne spotkanie przy kościele św. Agnieszki. Włosi obserwują poloneza z figurami, by po chwili dołączyć do barwnego korowodu. Śmieją się i dopytują, czy naprawdę Jan Paweł II znał ten taniec, czy go tańczył. I już młodzi Polacy – trochę po włosku, trochę po angielsku i francusku – opowiadają o papieskich kremówkach po maturze, o Wadowicach, o Polsce, dalekim kraju, z którego przybył Karol Wojtyła.
W Watykanie morze głów i górująca nad nim gdzieś, w oddali kopuła Bazyliki Świętego Piotra. Niżej dwa obrazy uśmiechniętych papieży, Jana XXIII i Jana Pawła II, spoglądających z wyrozumiałością na tłumy wiernych tłoczących się na via della Conciliazione. Wielu z nich przepycha się, inni depczą po nogach ludzi stojących za nimi. Włosi, popychani przez Francuzów, wpadają na Polaków, starsze panie mdleją, a pomagają im – zamiast ratowników niemogących przecisnąć się przez tłum – najbliżsi i czasami harcerze z różnych krajów.
Od około godziny 2:00 – w środku nocy – wszystko to prawie zamiera, każdy z wytęsknieniem oczekuje na 5:30. Wtedy zostanie otwarty dla pielgrzymów plac Świętego Piotra, który na razie stoi pusty i – w przeciwieństwie do ulicy, która do niego prowadzi – cichy, jakby zastygły w oczekiwaniu na rzesze wiernych. O wyznaczonej godzinie zaczynają wchodzić ludzie. Do 9:00 cały teren przed bazyliką zostaje zapełniony, a tym, którzy nie zdołali tu dotrzeć, pozostaje oglądanie transmisji na telebimach.
Setki tysięcy obywateli różnych państw przebyły łącznie miliony kilometrów, aby móc być tego jednego dnia w tym jednym miejscu. Nawet jeśli nie udało im się wejść na plac Świętego Piotra, to sama obecność w Wiecznym Mieście jest tego dnia bezcenna. Gilbert z Francji jechała z przyjaciółmi autostopem kilka dni. Nie mieli szczęścia. Godzinami czekali na okazję, a potem pokonywali niewielkie odległości. Dopiero we Florencji spotkali rzymianina, który podwiózł ich pod sam Watykan. Im Jan Paweł II kojarzył się zawsze z dziadkiem – mądrym, ciepłym, do którego można zwrócić się z każdym pytaniem. Święty Dziadek. Ktoś bliski, dla kogo warto pokonać tysiące kilometrów.
Ta pielgrzymka dla wielu nie była tylko kolejną podróżą, lecz momentem, w którym można było w szczególny sposób zbliżyć się do Boga za wstawiennictwem nowych świętych. Wszystkie katolickie organizacje harcerskie przygotowują się do wyjazdu poprzez rekolekcje oraz spotkania formacyjne. Za każdym razem harcerskie uczestnictwo w uroczystościach związanych z papiestwem (Białą Służbę) poprzedzają intensywne przygotowania duchowe, aby jak najgodniej przeżyć ten czas. Polscy harcerze jechali 25 godzin bez przerwy, spali w namiotach, by potem pomagać innym uczestniczyć w kanonizacji.
Pielgrzymi ze wszystkich stron świata tłoczący się u stóp Bazyliki Świętego Piotra przynieśli ze sobą nie tylko prośby do nowych świętych. Zabrali ze sobą także uśmiechy, pieśni, wspomnienia o papieżach. Wielobarwny tłum czekał na słowa Ojca Świętego Franciszka ogłaszającego, że mamy nowych orędowników w niebie. Obecność czterech papieży na Mszy kanonizacyjnej napawała radością i wzruszeniem. „Wielka kumulacja!” – zażartowała Marta z Lublina.
Poczucie wspólnoty można było odczuć wszędzie. Przez całą noc oczekiwania wolontariusze z wielu krajów rozdawali wodę. Pielgrzymi dzielili się tym, co przynieśli ze sobą. Opowiadali w różnych językach albo za pomocą gestu o sobie i przebytej drodze. Dziewczyna z Ghany w długiej tunice z podobiznami Jana XXIII i Jana Pawła II pokazywała taniec, jaki wykonano na powitanie Papieża w czasie pielgrzymki do Afryki. Sędziwy ksiądz Mirko z Czech cieszył się, gdy nad tłumem rozwinięto jego flagę. Hiszpanie grali na bębnach i śpiewali pieśni znane ze Światowych Dni Młodzieży.
Nasza wspólna była radość, jak nasz jest Kościół. Jak nasi są jego święci.