Widzieć oddech
Małgorzata, dziś już szczęśliwa młoda babcia, doskonale pamięta dramatyczne dwa tygodnie, które przeżyła po urodzeniu pierwszej córki. Gdy dziecko przyszło na świat, lekarze zawyrokowali: „niewydolność oddechowa”. Prawie nie śpiąc, wpatrywała się w wycieńczone ciałko Beatki i… modliła się. Dziś mówi, że tyle próśb, a potem podziękowań, zaniosła do Boga, ile było tych oddechów. Teraz wnuczęta, dzieci dorosłej już Beaty, znakomicie się rozwijają, a Małgorzata dziękuje za każdy ich oddech.
Alicja od lat choruje na astmę. Kiedyś podczas spaceru po lesie pokłóciła się z mężem. Zaczerpnęła powietrza, aby przebić opinie Tadeusza przytłaczającymi argumentami – i astma zaatakowała. Daleko od wczasowej miejscowości, nie ma jak wezwać pomocy. Mąż z przerażeniem patrzył na zmieniający się kolor twarzy Alicji. Nie mogła oddychać, a on… zamienił się w modlitwę. Skończyło się dobrze. Od tej pory nie kłócą się. Wiedzą, że kłótnia może oznaczać śmierć, i to zupełnie dosłownie.
Według słów Księgi Rodzaju można oddech utożsamić z życiem: „Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2, 7). Prorok Izajasz przypomina, że Bóg „dał ludziom dech ożywczy i tchnienie tym, co po ziemi chodzą” (por. Iz 42, 5).
Szczęśliwszy od innych jest człowiek, który umie Stwórcy dziękować za każdy oddech, za każde uderzenie serca. Podczas każdej minuty pojawia się okazja, aby uwielbiać Boga. Nie da się oczywiście trwać nieustannie myślą przy czynności oddychania. Można jednak wzbudzać codziennie ogólną intencję: aby każdy oddech uwielbiał Stwórcę. Modlitwa bywa nazywana oddechem duszy. Wielu ludzi doświadczyło też, że modlitwa może umacniać ciało znękane fizycznym cierpieniem i ciężkimi pokusami. Niekiedy przychodzi z trudem: jak trochę wymuszony oddech kogoś chorego, ale zawsze umacnia człowieka ożywiającym zaczerpnięciem Bożej Obecności.
Każdemu człowiekowi jest potrzebne w życiu oparcie, coś, do czego może się zawsze odwołać. Nasze ciało tak jest skonstruowane, że przez sam fakt oddychania, miarowe bicie serca możemy dostrzegać nieustanną, nieco ukrytą obecność kochającego Boga. Aby to zauważyć, nie potrzeba wielkiej spostrzegawczości. A jeśli już ktoś to odkryje, to może trwać w dziękczynieniu. Szczególnie łatwo taką wdzięczność wzbudzić, gdy odetchnie się chłodnym powiewem na górskiej grani albo mocnym wiatrem wiejącym od morza.