Nie chcę chodzić na religię!
Moja córka oświadczyła mi, że w przyszłym roku szkolnym nie będzie chodzić na religię. Jest w drugiej klasie gimnazjalnej. Próbowałam z nią rozmawiać, ale ona uparcie powtarza, że nie mogę zmuszać jej do wiary. Już mówiła mi tak, gdy w ubiegłym roku przypominałam jej o spowiedzi rekolekcyjnej. Co robić?
Beata
Poruszamy ten temat w pełni lata, pomimo trwających wakacji, gdyż często jest to okres snucia rodzinnych planów i dyskusji na temat: „Czy religia jest potrzebna? Czy muszę chodzić na katechezę?”.
Zjawisko wypisywania się z katechezy szkolnej staje się coraz bardziej zauważalne. Nawet w małych miejscowościach pojawia się moda na rezygnację z uczęszczania na religię. Czasami młodzi podają powody bardzo pragmatyczne: brak czasu, niezrozumienie sensu uczestnictwa w tych zajęciach, brak osobistego zainteresowania. Bywa jednak, że sięgają po argumenty „ideologiczne”: prawo do wolności religijnej, odrzucenie wiary, zgorszenie lub konflikty z katechetą. Nie można się temu dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę presję, jakiej są poddawani młodzi ludzie. Przynajmniej kilka razy w roku w mediach przebija się głos zwolenników wyrzucenia religii ze szkół. Media podejmują temat katechezy w szkołach – zawsze w negatywnym świetle, uprawiają propagandę zniechęcającą młodzież, a niekiedy nawet „napuszczają” młodzież na katechetów.
Religijność nie jest w modzie, a w niektórych środowiskach wręcz uchodzi za coś stygmatyzującego. Bywa też, że młodzi ludzie, chcąc się wyróżnić w klasie, zwrócić na siebie uwagę rówieśników, nalegają, by rodzice przyzwolili na rezygnację z katechezy. Czasami jeden lub oboje z rodziców, chcąc się przypodobać dziecku, bardzo łatwo wyrażają zgodę na taką decyzję. Alibi dostarcza im przekonanie, że nikogo nie można zmuszać ani do wiary, ani tym bardziej do praktyk religijnych. Przenoszą ciężar odpowiedzialności za zdobywanie wiedzy religijnej na dziecko. Bywa też, że powodem rezygnacji z lekcji religii jest konflikt pomiędzy katechetą a klasą lub poszczególnymi uczniami. Nie zawsze uczący religii znajduje wspólny język z młodzieżą, potrafi zainteresować poruszanymi tematami. Kryzys pogłębia nadmierna surowość, stawianie wymagań, brak dialogu lub cierpliwości.
Rodzice chrześcijańscy nie mogą łatwo ulegać takim żądaniom. Powinni spokojnie i szczerze rozmawiać z dzieckiem. Muszą ustalić, czy jest to przejaw głupoty, buntu nastolatka. A może ktoś za tym stoi i steruje dzieckiem? Decyzja o uczęszczaniu na katechezę jest decyzją poważną i nie może wynikać z chwilowej niechęci, uprzedzeń lub animozji. Trzeba cierpliwie tłumaczyć, że niesie ze sobą określone konsekwencje. To poważny krok w kierunku niewiary i odejścia z Kościoła, a nie symbol modnej niezależności myślenia. Warto też porozmawiać z katechetą na temat zaistniałej sytuacji. Taka rozmowa pozwoli zrozumieć okoliczności, które wpłynęły na tę decyzję dziecka. Bardzo często taka rozmowa (dwóch lub trzech stron) wystarcza, by usunąć problem.
Rodzice winni zdawać sobie sprawę z tego, że dorastające dziecko będzie kontestowało wiele innych obowiązków, widząc w nich ograniczenie swej wolności. Trzeba to zwyczajnie przeczekać, ale pozostać stanowczym. To rodzice biorą przed Bogiem odpowiedzialność za rozwój religijny i moralny swoich dzieci. Sytuacja ta stwarza okazję, by rodzice pokazali dziecku, jak bardzo zależy im na jego wierze i wychowaniu religijnym. To doskonała okazja do złożenia świadectwa wiary. Potrzebna jest również modlitwa za dziecko – i to nie tylko w sytuacji podobnego „kryzysu” religijnego.