Reportaż
nr 7-8 lipiec-sierpień (145-146) 2019

 Uwielbiają tulić swojego pupila. „Pies tworzy ciepło w domu” – przekonuje Antek. 

Katarzyna Pawlak

Nasze skarby na czterech łapach

Piękne i brzydkie, bystre i ociężałe, grube i chude, małe i duże, bohaterskie i tchórzliwe… Ale dla właścicieli najcudowniejsze na świecie. Domowe zwierzaki. Ile dają radości, wiedzą ci, którzy je mają i o nie dbają. O życiu z psem, kotem czy królikiem pod jednym dachem opowiadają ich szczęśliwi właściciele.

 

Tafi rasy różnorodnej

Agnieszka i Krzysztof Gregorczykowie nie wyobrażają sobie domu bez czworonoga. „Oboje wzrastaliśmy w towarzystwie zwierząt i nie sposób żyć bez psa czy kota, skoro zawsze się z nim mieszkało” – mówi Agnieszka. Kiedy dzieci były małe, mieli chomika, potem kota. Teraz jest z nimi suczka Tafi rasy różnorodnej. Jej pojawienie się w domu nie było więc żadną rewolucją. A że sunia jest łagodna i niewymagająca, doszły tylko przyjemne obowiązki, w które dzieci chętnie się włączają i tak uczą się odpowiedzialności za Boże stworzenie. Michalina (15 l.) i Antoni (12 l.) dbają o pełną miskę, o wodę oraz o porządek na legowisku. Pamiętają też, by zapakować rzeczy psa, kiedy rodzina gdzieś wyjeżdża. Uwielbiają tulić swojego pupila. „Pies tworzy ciepło w domu” – przekonuje Antek. Głównym zadaniem młodszych dzieci jest zabawa z Tafi. Janek (8 l.) gra z sunią w piłkę jak z najlepszym kumplem. Najmłodsza Helena (4 l.) trochę psu dokucza. To z zazdrości, bo pojawienie się Tafi w listopadzie zeszłego roku spowodowało, że uwaga wszystkich domowników przeszła z Helenki na… zwierzaka. „Traktujemy Tafi jak członka naszej rodziny, za którego jesteśmy odpowiedzialni. Dlatego wszelkie trudności przyjmujemy naturalnie” – tłumaczy Agnieszka. Odkąd pies pojawił się w domu, planują wakacje tak, by mógł z nimi wyjechać. „A jeśli nie ma takiej możliwości, to zostaje w domu pod opieką serdecznych i życzliwych przyjaciół, których wokół mamy wielu” – podkreśla Krzysztof.

Agnieszka zauważa, że dzięki Tafi dzieci uczą się odczytywać, o co zwierzakowi chodzi. „On nie powie o swoich potrzebach, trzeba być czujnym i dobrze go obserwować. Jest to bardzo dobra szkoła empatii, bo uczy myślenia nie tylko o swoich potrzebach, ale też innych żywych stworzeń” – mówi.

 

Fila – pies kotwica

Agata i Michał Szewczykowie zwierzaki w domu mieli od zawsze, a życie z nimi pod jednym dachem to dla nich niemal same plusy. Bo jest jeden mały minus – rozstania podczas wyjazdów czy dłuższych wyjść z domu, kiedy wszyscy za sobą tęsknią. „Bywa, że będąc gdzieś z wizytą, skracamy ją, bo trzeba wrócić i wyprowadzić psa” – mówi Agata. Jednak przyznaje, że jest to miły obowiązek. „Pies zakotwicza całą rodzinę w domu. Sprawia, że chce się do niego wracać, bo jest tam ktoś, kto zawsze czeka” – podkreśla.

Szewczykowie mają kocura Maćka i Filę – psa ze schroniska. Decyzję o jego przygarnięciu podjęli, kiedy dzieci były już na tyle duże, by się nim zajmować. Chcieli też psu po przejściach dać szansę na nowe, lepsze życie. Nie było żadnych umów czy kontraktów z dziećmi. Po prostu zajęli się nim wszyscy na miarę swoich możliwości. Basia (10 l.) i Mateusz (13 l.) nie wyobrażają sobie już domu bez zwierzaka.

„Nasz pies tak zżył się z dziećmi, że nie odstępuje ich na krok, szczególnie kiedy chorują” – opowiada Agata. Fila leży wtedy przy Basi czy Mateuszu i nawet nie biegnie do pełnej miski. Podnosi się, kiedy dziecko poczuje się już lepiej. To też znak dla rodziców, że choroba mija.

„W moim rodzinnym domu zawsze mieliśmy psy ze schroniska, po przejściach, poturbowane, i to nie tylko fizycznie. I nigdy nie były agresywne. Wyczuwały, że mamy dla nich dużo serca” – nie ma wątpliwości Agata.

 

Rybka Krągczysław i domowe przytulisko

Marcin i Monika też są przekonani, że zwierzaki wyczuwają nasze intencje i nastroje. Opiekują się z dziećmi czterema kotami i dwoma psami. We własnym domu stworzyli przytulisko. „Ostatni pies, który do nas trafił, zamarzał porzucony pod sklepem, więc żona go przyprowadziła. Uważamy, że trzeba się dzielić tym, co mamy, ze słabszymi. Dzieci w naszym domu od przyjścia na świat żyją w obecności zwierząt” – opowiada Marcin. Każdy ma swoje miejsce. Zwierzęta respektują to, że dzieci są w domu ważniejsze od nich, a dzieci, obserwując zwierzaki, uczą się do nich szacunku.   

W domu Małgorzaty i Przemysława Karasków mieszkaj:ą pies Koks, kot Figa, dwa króliki i rybka Krągczysław. Ta gromada bardzo pozytywnie wpływa na nastrój wszystkich domowników i pozwala na ujście wielu dziecięcych emocji. Każdą wolną chwilę dzieci: Marysia (13 l.), Judyta (10 l.) i Rita (7 l.) spędzają na zabawie ze swoimi pupilami, a w ten sposób także ze sobą. W tym domu nie ma problemu przesiadywania przed komputerem czy z telefonem w ręku. Dzieci żyją w symbiozie ze zwierzętami, ucząc się odpowiedzialności za nie, szacunku do ich zwyczajów i poczucia obowiązku. „Zwierzęta wpływają też pozytywnie na naszą relację małżeńską. Gdy pojawiają się złe emocje, często rozczula nas wierne psie spojrzenie” – mówi Małgosia.

Katarzyna Pawlak – szczęśliwa żona Adama, mama Weroniki (19 l.), Joanny (17 l.), Zuzanny (12 l.) i Macieja (10 l.)

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK