Ludzie pełni życia
Pełnia życia to dla nich balans w każdej dziedzinie: w rodzinie, w pracy, w relacji z Bogiem. I energia do działania. Marta i Stach Jędrzejewscy, małżeństwo z 10-letnim stażem, rodzice Kornelii (9 l.), Izabelli (4 l.) i Ignacego (3 l.), cieszą się z tego, co mają. Tą radością dzielą się na warsztatach, rekolekcjach, konferencjach, blogu i spotkaniach online, które prowadzą. A to wszystko pod hasłem „Ludzie pełni życia”.
Z survivalem i bez
Wszystko zaczęło się od weekendowych wyjazdów Stacha z kolegami. „Potrzebowaliśmy odskoczni, złapania dystansu, porobienia «męskich rzeczy»” – wspomina Stach. Potem przekształciło się to w Weekend Ojców – wyjazdy survivalowo-rekolekcyjne. Po drugim takim wyjeździe Marta uznała, że te wyjazdy męża to skandal, „że on tak sobie jeździ, a ona zostaje z dzieckiem w domu”. „Dzięki tej egoistycznej myśli Pan Bóg zbudował wielkie dzieło: Weekend Kobiet, podczas którego dzieją się niezwykłe rzeczy. I nie ma tam za grosz survivalu” – śmieje się Stach.
Kiedy urodzili się Iza i Ignaś (rok po roku), weekendowe wyjazdy stały się dużą trudnością logistyczną. Wtedy Jędrzejewscy wpadli na pomysł jednodniowych konferencji dla pań – Dzień Kobiet, a dla panów – Szorstka Wiara. Pandemia też ich nie zatrzymała. „Pojawiliśmy się w Internecie z serią #pogaduchy” – mówi Marta. Są to małżeńsko-małżeńskie wywiady, do których Marta i Stach zapraszają pary sakramentalne, aby podzieliły się swoim doświadczeniami w budowaniu relacji. To odpowiedź na lawinę rozwodów. Powstały też dwa kursy online dla kobiet – o relacji z mamą i relacji z tatą.
Kurier nadziei
Stach prowadzi działalność gospodarczą. Ma firmę kurierską, która jest tak absorbująca, że zostaje mu niewiele wolnego czasu. „Nasze serca płoną do szerszych działań w ramach «Ludzi pełnych życia», no ale właśnie ten czas… A jeszcze trójka dzieci i nasza relacja do «zaopiekowania»” – wymienia Stach. Dlatego Jędrzejewscy na razie modlą się i pytają Pana, jak mogą Mu lepiej służyć. „Choć gdy słyszysz: «Dziękuję, że przywiózł mi pan paczkę» albo: «Dziękuję za to wydarzenie, moje życie się zmieniło», decyzja wydaje się oczywista” – dodaje z uśmiechem Stach.
„Ludzie pełni życia” są dla nich prezentem od Boga, który uczy rozwijania relacji, poszukiwania rozwiązań i budowania silnych więzi – z Nim, ze sobą i z dziećmi. Małżonkowie mają bardzo podobne spojrzenie na rzeczywistość, także tę duchową, ale pomysły na realizację zadań różne. „Tu rodzi się piękna przestrzeń do dyskusji i weryfikacji poglądów, co mniej elegancko oznacza, że po prostu często się sprzeczamy – śmieje się Marta. – Ale znów jest to miejsce ogromnego rozwoju i uczenia siebie nawzajem. W sumie – same plusy”.
W ich dziele uczestniczą także dzieci. Marta i Stach często zabierają je ze sobą na różne wyjazdy, żeby mogły poznawać ich świat i Kościół.
Potrzebujemy SPOTKANIA
Kilka lat pracy formacyjnej z kobietami i mężczyznami pozwala Jędrzejewskim na podzielenie się pewnymi obserwacjami. Jedno z ważniejszych spostrzeżeń to takie, że w cyfrowym świecie ludzie są wygłodniali SPOTKANIA z drugim człowiekiem, potrzebują poczucia wspólnoty i przynależności, bycia akceptowanym w grupie. A najważniejsze – że Bóg to azymut i wiara w Niego jest istotna i poszerzająca serce. Wszystkie wydarzenia stacjonarne są zazwyczaj oblegane. Jędrzejewscy widzą, że kobiety dużo chętniej angażują się i korzystają z różnych propozycji, a oni sami mają niezwykłą frajdę z tych spotkań i nie mogą się ich doczekać.
„Ludziom pełnym życia” towarzyszy duszpasterz. Ks. Jan Uchwat jest ich spowiednikiem i duchowym opiekunem. Jędrzejewscy kochają Kościół i chcą być pod jego skrzydłami, chcą mieć pewność, że droga, którą idą, jest drogą Boga. Ks. Jan, jak podkreślają, jest dla nich darem z nieba, który rozplątuje niepokoje i wyjaśnia sprawy, na których się nie znają. Poza tym współpracują z siostrami szensztackimi i ojcami szensztackimi ze wspólnoty, do której należą od dziecka.
Autentyczni
Być może, wielu zastanawia się, jak wchodząc dziś w przestrzeń mediów społecznościowych z przekazem wartości i wiary w Boga, z jednej strony zostać w tych mediach zauważonym, a z drugiej nie spłycić prawd, które chce się przekazać. A to nie lada sztuka. Według „Ludzi pełnych życia” kluczem jest autentyczność. „Tylko jeśli przekazuję to, co naprawdę jest w moim sercu, mogę zyskać zaufanie odbiorcy. Żadna poza, nawet najbardziej wymuskana marketingowo, nie przejdzie na dłuższą metę” – mówi Marta. Dodaje, że jeśli chcemy mówić o Bogu, musimy naprawdę z Nim żyć. „I nie chodzi o doskonałe zjednoczenie, aureolę i lewitowanie nad ziemią. Jesteśmy ludźmi, a doskonale będzie w niebie. Tutaj uczymy się, że upadek ma mobilizować do powstania, że na miłość Boga nie muszę zasługiwać, bo On pokochał mnie, jeszcze zanim ktokolwiek o mnie wiedział” – tłumaczy. Jak podkreślają Jędrzejewscy, media społecznościowe nie mogą być więc celem samym w sobie, muszą prowadzić do czegoś więcej: „Nie wiemy, czy to recepta dla każdego, ale my właśnie idziemy tym tropem, który niezwykle – co nie znaczy, że bezboleśnie – uczy nas pokory i oddania Bogu tego, co rodzi się w naszych sercach”.
Marta i Stach są przekonani, że świat nie potrzebuje dziś mentorów, tylko świadków, więc za wezwaniem Jezusa „idą i głoszą”. Tacy, jacy są: nieidealni, upadający i wątpiący. Za to z miłością do Jezusa i Maryi, którzy nieustannie dają im zapewnienie o swojej czułej miłości i prowadzeniu. „Chodźcie z nami zapalać miłością świat! Tacy, jacy jesteście, jesteście potrzebni!” – zapraszają „Ludzie pełni życia”.