Papież Rodziny
nr 1 (127) styczeń 2018

Coś się w nim dzieje, „coś w nim czuje”, a nawet „coś się w nim myśli”. Czy jednak to on jest podmiotem tego „dziania się”? Czy wie, do czego ma zmierzać, i czy zna drogę?

Elżbieta Marek

„Z” jak zadanie i… zmysłowość

Zmysłowość, uczuciowość to cenne dary, ale człowiek często daje im się wodzić za nos. Coś się w nim dzieje, „coś w nim czuje”, a nawet „coś się w nim myśli”. Czy jednak to on jest podmiotem tego „dziania się”? Czy wie, do czego ma zmierzać, i czy zna drogę? Jan Paweł II zwracał uwagę na kształtowanie umysłu, pracę wewnętrzną, rozróżnianie myśli. Mówił: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”.

Zadaniem każdego człowieka jest wysiłek poszukiwania, rozeznawania i podejmowania dobrych wyborów. „Szukajcie, a znajdziecie” – mówi Jezus do każdego z nas. Tak, „każdy ma swoje Westerplatte” i jest nim najpierw on sam. Potem dopiero inni i zadania, które Bóg daje w życiu.

Zmysłowość człowieka jest „tworzywem” ukierunkowanym na wartości seksualne, a jej cel to zachowanie gatunku. Nie wystarczy ona jednak, by zbudować miłość między osobami. Dlaczego tak trudno podnieść zmysłowość na poziom osobowy? Znana historia tatrzańska związana ze zdobywaniem Granatów ilustruje ten problem: ktoś idąc szlakiem, zobaczył piękną przestrzeń, zachwycił się (pokusa) i zapragnął iść na skróty, podjął decyzję, że idzie tędy (przyzwolenie myśli), i wykonał to. W końcu znalazł się w takim punkcie trasy, że już o własnych siłach nie mógł wrócić.

Podobnie sama uczuciowość kierująca się do człowieka drugiej płci daje otoczkę zmysłowości, sprawiając wrażenie pięknej miłości. Trudniej zauważyć, szczególnie kobietom, że to jeszcze nie jest miłość, i są one wtedy skłonne podjąć decyzję na skróty. Trzymanie się kierunku wymaga wysiłku umysłu i woli, wglądu w siebie, pewnej uważności. Potrzebna jest tu Boża łaska, nawrócenie czy raczej ciągłe otwieranie się na Boga. On przemienia człowieka, daje łaskę uczynkową do prawdziwego miłowania. To dzieje się podczas modlitwy!

Przypomina mi się historia pewnej znajomej pięknej dziewczyny, która nigdy nie poszła na skróty, choć miała do tego wiele okazji. Dojrzała do wolności od presji życia w związku za cenę swojej godności. Nauczyła się prawdziwej modlitwy, nie tej o coś czy o kogoś. Zastanawiając się nad swoim powołaniem, powierzała je Bogu.  Po dłuższym czasie była na granicy zwątpienia, że w dzisiejszym świecie istnieje ktoś, kto będzie jej towarzyszem życia. W tej sytuacji stwierdziła, że woli zostać sama, niż spotykać się z mężczyznami, do których nie miała przekonania. Wierne podążanie Bożym szlakiem nie jest łatwe, ale okazało się, że warto być konsekwentnym. Bóg postawił na jej drodze mężczyznę, który zachwycił się nią i wartościami, którymi ona żyje.

Człowiek jest dla siebie zadaniem. Każdy pragnie się rozwijać, odnosić sukcesy, ale istotnym celem tego rozwoju powinna być zdolność do prawdziwej miłości.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK