Papież Rodziny
nr 3 (93) MARZEC 2015

„Jeśli chrześcijańskie małżeństwo przyrównać do bardzo wysokiej góry, która pozwala małżonkom znaleźć się w bezpośredniej bliskości Boga, to trzeba przyznać, że wspinanie się na tę górę wymaga wiele czasu i kosztuje sporo wysiłku.

Monika i Łukasz Hapkowie
Magdalena Jurewicz

Wspinaczka

Wspinanie się na górę wymaga wiele czasu i kosztuje sporo wysiłku. Ale czy to miałoby być powodem do usunięcia czy też obniżenia tego wierzchołka?

 

Jan Paweł II po pierwszy raz postawił nogę na Czarnym Lądzie 2 maja 1980 roku w Demokratycznej Republice Konga, zwanej wówczas Zairem. Na początku pielgrzymki zaprosił afrykańskie małżeństwa na Mszę świętą odprawianą w ich intencji. Kościół św. Piotra w Kinszasie wypełnił się po brzegi. W homilii papież z szacunkiem odniósł się do afrykańskich tradycji rodzinnych: ochrony życia, wierności, opieki nad starszymi członkami rodów, solidarności i kultu dla zmarłych przodków. Jednak w centrum nauczania postawił chrześcijańską wizję małżeństwa jako związku monogamicznego, naznaczonego boskim i nierozerwalnym charakterem. Wypowiadał te słowa w kraju, w którym pierwsi misjonarze pojawili się zaledwie sto lat wcześniej, i w mieście, które dzisiaj jest uważane za najbardziej niebezpieczne miasto w Afryce. A może właśnie w tym miejscu chciał objawić drogę, która prowadzi do uzdrowienia rodziny, narodu i całej cywilizacji? Słowa Papieża Rodziny nie straciły swej aktualności. I nie tylko w odniesieniu do Afryki.

 

Czas i wysiłek

„Jeśli chrześcijańskie małżeństwo przyrównać do bardzo wysokiej góry (…), to trzeba przyznać, że wspinanie się na tę górę wymaga wiele czasu i kosztuje sporo wysiłku”.­­­­

Oboje uwielbiamy góry i wspinaczkę, widoki, górską ciszę, ale też wyzwania, które tam czekają. Po 6 latach małżeństwa odkrywamy prawdę, że także nasze małżeństwo to wędrówka, to czas zmagania, trudu, ale też zbliżania się do siebie i Boga. Papież wspomina o czasie i wysiłku. Tak, wzrastanie w małżeństwie tego właśnie wymaga. Jest czas na rozmowę, na wspólną pracę, na wspólny wypoczynek. Z drugiej strony musimy odkrywać siebie, mieć czas dla siebie i czas na relację z Bogiem. Będąc w Domowym Kościele, poznaliśmy wiele wspaniałych, zakorzenionych głęboko w wierze małżeństw. Dzięki naszym zobowiązaniom mogliśmy zbliżać się do Boga i zarazem do siebie. W całym trudzie dnia codziennego trzeba włożyć sporo wysiłku, by znalazł się czas na modlitwę osobistą, małżeńską i rodzinną. Ale chwile ofiarowane Bogu nie są stracone. To jest ten czas budowania, stawiania mocnych fundamentów, pokonywania trudności, wspinania się na tę szczególną górę.

„Stadło małżeńskie składa się z dwóch sił odmiennych, lecz połączonych wzajemnym służeniem sobie (…)”.

Gdy budujemy na Bogu, ciągle doświadczamy Jego służebnej miłości. Chrystus Sługa. Służebnica Pańska. Tak, tu nie ma miejsca na wynoszenie się, na królowanie, panowanie. Bóg wzywa do służby, do normalnych prostych gestów, do pomocy. W naszej rodzinie, a mamy czworo dzieci, jest sporo obowiązków. Trudno czasem wszystko ogarnąć. Ale On daje pomoc, służymy sobie, jak możemy. Wszelki trud, ból, zmęczenie dobrze oddać właśnie Jemu. I dalej, i dalej. Na szczyt!

Monika i Łukasz Hapkowie

 

A z góry piękny widok

Naprawdę niesamowite, ile pułapek czeka na dwoje ludzi, którzy decydują się spędzić razem życie.

Na początku trudno się było w ogóle spotkać. Raz ja bardziej chciałam, a on był niepewny, potem on chciał, ale ja miałam wątpliwości. Jak już byłam pewna, to on wyjechał. Gdy w końcu się udało, trzeba było zorganizować ślub, wyprawić wesele. Wydawało się, że po tym całym zamęcie to już będzie w końcu TO. TO życie, TO małżeństwo, TA normalność. Ale nic bardziej mylnego. Potem okazało się, że lubimy spać po tej samej stronie łóżka, ja wolę mieć dwie kołdry, a on jedną dużą. Że wieczorem lubię pogadać przez telefon, a on chce posiedzieć i razem poczytać. Gdy Bóg obdarzył nas dziećmi, kolejne decyzje: kiedy, co powiedzieć, jak kształtować charakter, na judo czy do zuchów. Ja bym wolała dawać wybór, on bardziej decydować. Podróżować, owszem, lubimy razem. Ja nad morze, on w góry :)

Przy poznaniu się wygląda na to, że wszystko nas łączy, potem wydaje się, że aż tyle różni. Tak łatwo czasem pomyśleć, że chyba już prościej byłoby się poddać, odpuścić. I znów – mój mąż mówi w trudnych chwilach: „Wiesz co, najpierw się pomódlmy”. Mnie, jako osobie lubiącej działać, to aż się w środku wszystko przewraca.

Ale pewnie o to chodzi. O te małe decyzje, by trwać blisko siebie i blisko Boga. Coraz bardziej poznawać i lepiej rozumieć, a mniej oceniać i oczekiwać. Z różnorodności czerpać, uzupełniać się, ubogacać. Bo nikt nie potrafi mnie tak wesprzeć, nikt tak szczerze nie powie, co myśli, bo nikt mnie tak nie rozbawi i nikt mi tak nie pomoże.

Chyba właśnie dlatego ta droga przypomina wspinaczkę na górski szczyt. Pewnie można by wjechać kolejką. Ale każdy, kto kiedyś jadąc kolejką na Gubałówkę, widział wchodzących ścieżką, miał potem na szczycie uczucie niedosytu, jakiegoś niespełnienia. Bo trzeba się czasem zmęczyć, by wiedzieć, że zapracowaliśmy na ten piękny widok wokoło.

Magdalena Jurewicz

 

 

 

„Jeśli chrześcijańskie małżeństwo przyrównać do bardzo wysokiej góry, która pozwala małżonkom znaleźć się w bezpośredniej bliskości Boga, to trzeba przyznać, że wspinanie się na tę górę wymaga wiele czasu i kosztuje sporo wysiłku. Ale czy to miałoby być powodem do usunięcia czy też obniżenia tego wierzchołka? Czyż dzięki moralnym i duchowym wzlotom osoba ludzka nie realizuje się pełniej i nie panuje nad wszechświatem skuteczniej, niż mogłaby to uczynić za pomocą zdobyczy techniki i lotów kosmicznych, choć i one zasługują na podziw? (…)

Miłować drugiego znaczy miłować go takim, jakim on jest. Odcienie, jakie różnią miłość mężczyzny od miłości kobiety, są niezliczone! Żadne z ich obojga nie może wymagać, by być kochanym tak, jak samo kocha, i dlatego zarówno jedna, jak i druga strona musi zrezygnować z ukrytych pretensji, które dzielą ich serca i od których trzeba się wyzwalać (…) Stadło małżeńskie składa się z dwóch sił odmiennych, lecz połączonych wzajemnym służeniem sobie, swemu ognisku domowemu, swemu środowisku społecznemu i Bogu. Zasadnicza zgoda musi się przejawiać w zdecydowaniu, z jakim się dąży do wspólnych celów. Strona bardziej energiczna musi wspomagać wolę partnera, czasem musi ją zastąpić, musi w sposób rozumny i przykładny spełniać rolę dźwigni”.

Jan Paweł II, Homilia dla rodzin, Kinszasa, 2 maja 1980 roku

 

Najważniejsze dokumenty i działania pontyfikatu Jana Pawła II związane z rodziną:

1979-1984 Katechezy środowe: „Mężczyzną i kobietą stworzył ich”

13 maja 1981 – przed południem powołanie do życia Papieskiego Instytutu Studiów nad Małżeństwem i Rodziną, po południu zamach na życie Ojca Świętego

1981 – „Familiaris consortio”, adhortacja o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym

1981 – powołanie Papieskiej Rady do spraw Rodziny

1983 – publikacja Karty Praw Rodziny

1988 – List apostolski „Mulieris dignitatem” o godności i powołaniu kobiety

1994 – List do Rodzin z okazji Międzynarodowego Roku Rodziny

1994 – I Światowe Spotkanie Rodzin w Rzymie (powtarzane co kilka lat)

1995 – Encyklika „Evangelium vitae” o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego

1999 – List Ojca Świętego „Do moich Braci i Sióstr – ludzi w podeszłym wieku”

2000 – Jubileusz Rodzin

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK