Życie z pasją
nr 3 (141) marzec 2019

„Kiedyś to tak nie było…”. No właśnie, może kiedyś nie. Teraz wszystko się skomplikowało. 

Małgorzata Remiszewska

Więcej wiary w nas, młodych!

„Za naszych czasów nie było tak dobrze jak teraz. Nie było pralek, zmywarek ani odkurzaczy… Pampersy? Zapomnij! Pieluchy tetrowe prane ręcznie! A kołdra to zimą pod nosem zamarzała!”. Takie słowa babci potrafią od razu uciąć jakiekolwiek narzekania. Pod wieloma względami jest nam teraz dużo łatwiej i możemy się z tego tylko cieszyć. Ale czy naprawdę wszystko w tych naszych czasach jest takie proste?

 

Twój wybór

Myślę głównie o podejmowaniu decyzji. Mówiąc obrazowo: kiedyś na półkach był tylko ocet, teraz wchodzimy do marketu i dostajemy oczopląsu. Bierz, co chcesz. Czyli co? To, co kiedyś było uznawane za oczywiste zło, teraz jest przedmiotem dyskusji. Czasami nawet nie możemy wprost powiedzieć, że coś jest złem, bo jeszcze kogoś urazimy, nie będziemy poprawni politycznie. Wypowiedzi ekspertów bywają sprzeczne ze sobą i nie dają jednoznacznych odpowiedzi. Wszystko w końcu jest kwestią osobistego wyboru i nikt nie ma prawa się wtrącać. Nie chcesz mieć dzieci? Antykoncepcja. Chcesz? In vitro. Twój wybór. Twoja sprawa. Jesteś panem swojego życia i swoich decyzji. Możesz robić to, na co masz ochotę. Dostajemy tyle możliwości, tyle alternatyw przedstawianych jako równorzędne, tak samo dobre. Pytanie: „Czy to ułatwia nam życie?”. Według mnie tylko pozornie, a tak naprawdę jest to dla nas sporym wyzwaniem.

 

Bo wszyscy tak robią

Być może, po to, by ułatwić swoje wybory, wielu z nas etykę zastępuje etologią. Powszechne zachowania zaczynają wyznaczać normy etyczne. Coś jest dobre i słuszne, bo „wszyscy tak robią”. „Wszyscy” stosują antykoncepcję, „wszyscy” mieszkają ze sobą przed ślubem, „wszyscy” mają maksymalnie dwoje dzieci itd. Niby każdy ma wolny wybór, ale jeśli nie robisz tego co „wszyscy” i starasz się postąpić zgodnie z własnym sumieniem, możesz wyjść na… dziwaka. No bo po co decydować się na rzeczy trudne, niedające gwarancji sukcesu? Po co, skoro istnieje tyle prostszych, popularnych rozwiązań? Czy mając możliwość zamieszkania razem bez ślubu, warto ryzykować i podejmować zobowiązanie na całe życie? A co, jeśli okaże się, że mój przyszły mąż nie będzie takim ideałem, jakim był przed ślubem (a okaże się na pewno!)? A decyzje o kolejnych dzieciach? Zaufać Bogu i otworzyć się na przyjęcie jeszcze jednej istoty? Czy to jest w ogóle rozsądne? Czy nie powinniśmy wszystkiego najpierw porządnie wykalkulować?

 

Starsi, bądźcie blisko

„Kiedyś to tak nie było…”. No właśnie, może kiedyś nie. Teraz wszystko się skomplikowało. Wszyscy dążymy do tego, co dobre, ale gdy dociera do nas tak wiele różnych komunikatów, możemy się w tym pogubić. Nie pomoże odcinanie się i krzyczenie: „Zło, zło, zło!”. Nie pomoże też wszechobecna tolerancja, która dla mnie jest raczej wyrazem obojętności. Myślę, że kluczem są: towarzyszenie, szacunek, spokojna rozmowa, pomoc w szukaniu właściwych rozwiązań i akceptacja podjętych decyzji. Bycie blisko Boga, ale też blisko ludzi. Być może, więcej zrozumienia. I więcej wiary w nas, młodych!

Małgorzata Remiszewska

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK