Papież Rodziny
nr 7-8 (121-122) lipiec-sierpień 2017

 Na tym polega właśnie kultura, a nie technika czy „regulacja” w małżeńskim współżyciu.

Elżbieta Marek

Regulować metodami czy miłością?

Najważniejsze w wychowaniu do miłości jest przekonanie, że druga osoba jest ważniejsza niż ja. Na tym polega kultura życia seksualnego, a nie na technice, metodzie czy regulacji.

 

W odniesieniu do wiedzy na temat płodności używa się słowa „metoda”. Mamy więc metody antykoncepcyjne i metody naturalne „regulacji poczęć”. Trzeba przyznać, że brzmi to koszmarnie. Samo pojęcie „regulacja poczęć” kojarzy się z organizacjami, których celem nie jest ochrona poczętego życia. Słowo zaś „metoda”, nawet w odniesieniu do rozpoznawania zgodnego z naturą rytmu płodności, jest bardzo techniczne – to tak jakby człowiek był jedynie mechanizmem, który można opanować za pomocą zewnętrznych sposobów. Wielu mądrych lekarzy zwracało uwagę na to, że naturalne metody rozpoznawania płodności należałoby nazwać stylem życia zgodnym z naturą. A naturę stworzył Pan Bóg, więc jest to również respektowanie Jego pomysłu na płodność. W całym tym odniesieniu do problemu płodności chodzi jednak o coś znacznie ważniejszego, co nie może być zepchnięte ma margines.

Do poradni przychodzą pary, które mówią, że chcą mieć dużo dzieci i nie interesują się żadnymi „metodami”, inne zaś traktują wiedzę o płodności jako ekologiczną antykoncepcję. Jeszcze inni twierdzą, że wszystko już wiedzą, tylko mają pytanie: „Jak zachować namiętność na dłuższy czas?”. Umyka im istota rzeczy.

Jan Paweł II tłumaczył, że człowiek nie jest jedynie „materialny”. Dla prawidłowego rozwoju potrzebuje wychowania i samowychowania w prawdzie i szacunku dla spraw płci, związanych z najwyższymi wartościami: miłością i życiem. Konieczna jest rzetelna informacja, lecz jeszcze bardziej – rzetelna formacja. Najważniejszą sprawą w wychowaniu do miłości małżeńskiej jest głębokie przekonanie, że druga osoba jest ważniejsza niż ja. Wykształca się ono nie na drodze „wypróbowania się” przed małżeństwem i nie tylko przez wiedzę (technika, metoda). Samo współżycie nie uczy miłości. Dopiero miłość, rozumiana jako bezinteresowna zdolność oddania siebie drugiemu, w zintegrowanej osobowości, gdzie seksualność jest poddana rozumowi i woli, okaże się również w małżeńskiej bliskości. Na tym polega właśnie kultura, a nie technika czy „regulacja” w małżeńskim współżyciu. To naturalność i spontaniczność podporządkowana moralności (czytaj: miłości). Tak naprawdę bez tej zdolności do powściągliwości swoich „chceń” nie jest możliwe odczuwanie stanów i przeżyć drugiej osoby, nie jest możliwe dostosowanie się do rytmu płodności, planowanie rodziny, nie jest możliwa prawdziwa czułość. Dzięki czułości (nie płytkiej uczuciowości) mąż potrafi wczuć się w swoją żonę, a żona zrozumie swojego męża i nauczy go kochać siebie. Kryzysy, z jakimi przychodzą po pomoc małżonkowie, są często owocem wieloletniej próby harmonizacji dwóch egoizmów.

Nie zapominajmy o tym, że więcej prawdziwego człowieczego szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu, że trzeba wychowywać do prawdziwej, mądrej i czułej miłości przede wszystkim samego siebie oraz że bez łaski Boga w kondycji kruchego człowieka ani rusz.

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK