Dwugłos
nr 10 (88) PAŹDZIERNIK 2014

Dobrze jest wprost wypowiedzieć słownie: „Przebaczam ci” i… nie wracać nigdy do wybaczonej winy. To chyba trudniejsze dla kobiet, lecz bezwzględnie trzeba się na to zdobyć, by zminimalizować skutki zła, które się wydarzyło.

Jacek Pulikowski

Potrafisz przeprosić?!

Lepszym pomysłem od wręczenia żonie bukietu stu róż jest wręczanie po jednej róży codziennie.


Brak przebaczenia niszczy wnętrze człowieka. Hamuje jego rozwój i w efekcie czyni go bardziej nieszczęśliwym. Jednocześnie brak przebaczenia uniemożliwia pojednanie, czyli niszczy relację miłości. Bez przebaczenia nie można być szczęśliwym.

Aby móc szczerze przeprosić, trzeba najpierw uznać swoją winę. I tu zaczyna się problem, zwłaszcza u nas, mężczyzn. My potrafimy znakomicie – by nie powiedzieć: genialnie – usprawiedliwić samego siebie w każdej sytuacji. Naprawdę! Słyszałem w poradni małżeńskiej takie teksty: „Wie pan, biję żonę. Wiem, że to okropne, ale muszę. Ja to robię dla jej dobra”. Albo: „Zdradziłem żonę, ale sam się sobie dziwię, że tak późno. Ona mnie do tego zmusiła…”. Jak pokonać tę skłonność do usprawiedliwiania siebie? Jest prosty sposób.

 Nie myśl, czy dobrze traktujesz żonę, bo zawsze dojdziesz do wniosku, że nawet za dobrze. Spytaj siebie, czy chciałbyś, by kiedyś twoja ukochana córeczka była tak traktowana przez męża. Natychmiast zobaczysz zło swojego postępowania.
 

Po uznaniu swej winy mamy drogę otwartą do przeproszenia. Dobrze jest wprost wypowiedzieć słowo: „przepraszam”. I tu następny problem. Są osoby, którym to słowo nie może przejść przez usta. Jedyna rada, jaką mogę dać, to: złamać samego siebie. Po wypowiedzeniu tego słowa korona z głowy nie spadnie, a na mocy prawa torowania psychicznego za drugim razem będzie łatwiej. Oczywiście, przepraszany, wiedząc o tej trudności, powinien ułatwiać przeprosiny życzliwym odbiorem. W żadnym wypadku nie powinien pozwolić sobie na teksty typu: „No niby przeprosiłeś, ale z jaką miną czy jakim tonem”. Dobrze jest wprost wypowiedzieć słownie: „Przebaczam ci” i… nie wracać nigdy do wybaczonej winy. To chyba trudniejsze dla kobiet, lecz bezwzględnie trzeba się na to zdobyć, by zminimalizować skutki zła, które się wydarzyło. Zadośćuczynienie powinno być proporcjonalne do wyrządzonej krzywdy. Tu mężczyźni muszą się liczyć z tym, że kobiecie do pełnego wybaczenia potrzeba więcej czasu. Dlatego lepszym pomysłem od wręczenia żonie bukietu stu róż jest wręczanie po jednej róży codziennie. Może pierwsza wyląduje w koszu, ale ostatnia prawdopodobnie zostanie ususzona na pamiątkę.

Słowem: spieszmy się z przepraszaniem i wybaczaniem, bo to minimalizuje koszt wyrządzonej krzywdy. A jeszcze lepiej: traktujmy siebie tak, byśmy nie musieli ani przepraszać, ani wybaczać.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK