Papież Rodziny
nr 4 (82) KWIECIEŃ 2014

Piotr Kordsz

Od sznurowadeł do Ducha Świętego

Ojciec Karola Wojtyły, wojskowy, był człowiekiem konkretnym i zdyscyplinowanym. Tego uczył swojego syna. Pewnego razu, gdy kilkakrotnie musiał pomóc Lolkowi wiązać buty, aby ten jako ministrant nie spóźnił się na Mszę świętą, wziął go na poważną rozmowę. Powiedział mu, że jest złym ministrantem, bo za mało modli się do Ducha Świętego. Wręczył synowi modlitwę do Ducha Świętego i poradził mu, by codziennie ją odmawiał. Od tamtej pory przyszły Papież nie rozstawał się z nią. Każdego dnia prosił Ducha Świętego o Jego dary – również później, już jako Głowa Kościoła.

Jeden z kolegów z ławy szkolnej wspominał, że gdy przychodził czasem do Lolka odrabiać wspólnie lekcje, to po każdym przerobionym materiale Karol wychodził na chwilę do sąsiedniego pokoju. Okazało się, że odmawiał wtedy modlitwę od taty.

W trakcie pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 roku, podczas spotkania z młodzieżą przed kościołem św. Anny w Warszawie w dniu Zesłania Ducha Świętego, Papież zwrócił się do młodzieży: „Tak jak kiedyś mój rodzony ojciec włożył mi w rękę książkę i pokazał w niej modlitwę o dary Ducha Świętego – tak dzisiaj ja, którego również nazywacie «ojcem», pragnę modlić się z warszawską i polską młodzieżą akademicką (…). Przyjmijcie ode mnie tę modlitwę, której nauczył mnie mój ojciec – pozostańcie jej wierni. Będziecie wówczas trwać w wieczerniku Kościoła, związani z najgłębszym nurtem jego dziejów, i będziecie wówczas trwać w wieczerniku dziejów narodu”.

Czy pan Wojtyła, tata Jana Pawła II, mógł przypuszczać, jak wielki owoc w życiu jego syna i Kościoła odegra ta ojcowska rozmowa?

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK