Dwugłos
nr 4 (82) KWIECIEŃ 2014

Patrzymy na św. Jana Pawła II, jego zapatrzenie w Chrystusa owocowało konsekwentnym wypełnianiem Jego zalecenia: „Bądźcie doskonali jak Ojciec niebieski” i „Bądźcie miłosierni”.

o. Leon Knabit OSB

Doroślij! Bądz przyjacielem Boga

Świętym się zostaje czy świętym się jest? Oczywiście, że świętym się zostaje! To tak jak z geniuszem: 1% talentu, a 99% pracy.

 

Okolicznościami sprzyjającymi mogą być wrodzone dyspozycje, odpowiednie wychowanie, charakter, środowisko itd., ale to wszystko nie zwalnia od solidnej pracy nad sobą. Czynnikiem decydującym jest zawsze łaska Boża, ale Bóg daje jej tyle, ile trzeba („Wystarczy tobie łaska moja!” – por. 2 Kor 12, 9), a nawet w nadmiarze. W oparciu o nią trzeba pokonywać siebie w małych i dużych rzeczach, to znaczy przekraczać siebie, pokonywać własne lęki i słabości. A jak to ma wyglądać konkretnie? Któryś z wielkich mistyków zapytany, co trzeba robić, by być świętym, powtórzył trzy razy: „Chcieć, chcieć, chcieć”.
Podkreślił w ten sposób rolę woli. Bo przedmiotem woli jest dobro, jak przypomina psychologia. Jeśli wola poznaje dobro, nie może do niego nie dążyć. Jeśli poznaje Boga i uznaje Go za najwyższe dobro, nie może do Niego nie dążyć mimo wszystkich przeszkód, trudności i przeciwności, jakie proponuje, a czasem wręcz narzuca świat. Im pełniejsze poznanie Boga, który jest Miłością, tym silniejszy odzew ludzkiej miłości dążącej, jak każda miłość, do zjednoczenia z Kochającym i Kochanym.

Warto tu zwrócić uwagę, że wartością najwyższą nie jest świętość sama w sobie, ale sam Bóg. Jeśli człowiek zatrzymuje się tylko na świętości, to grozi mu podchodzenie do niej według kryteriów czysto ludzkich. Mam być przyjacielem Boga, muszę więc do tego dorosnąć. Cokolwiek robię, musi być godne Boga, jak najdoskonalsze. W przeciwnym razie ściągam na siebie Jego gniew, nie zasługuję na miano umiłowanego dziecka Bożego. I zamiast ufnego dążenia do miłosiernego Boga zaczyna się liczenie sukcesów i upadków, porównywanie siebie ze świętymi – dawnymi i obecnymi. A że to porównanie często wypada na własną niekorzyść, rosną stresy, smutki, obawa przed potępieniem, autoagresja, a niekiedy i agresja względem otoczenia przy niezłym wciąż poziomie życia duchowego, wielu praktykach pobożnych, umartwieniach itd. Patrzymy na św. Jana Pawła II, jego zapatrzenie w Chrystusa owocowało konsekwentnym wypełnianiem Jego zalecenia: „Bądźcie doskonali jak Ojciec niebieski” i „Bądźcie miłosierni”. A jaki jest człowiek miłosierny? Taki, który ma miłosierne spojrzenie na innych, jest bliski Bogu i ludziom w przekonaniu, że wcale nie jest taki ważny. W świecie – w sporcie, w pracy zawodowej  – sprawdzianem wartości jest sukces. Ale świętość to zanurzenie w Bogu, co nie jest takie łatwe, bo trzeba wciąż na nowo odnawiać w sobie utracone przez grzech podobieństwo do Boga. Jan Paweł II jednoczył się z Jezusem w nieustannej modlitwie, a Jego drogą był zawsze człowiek (którego bez Chrystusa zrozumieć nie można). I wołał do człowieka, do nas wszystkich: „Nie trzeba się lękać świętości!”. Świętości, a więc MIŁOŚCI. Oto droga.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK