Papież Rodziny
nr 1 (103) Styczeń 2016

Płeć nie jest jak kwiatek namalowany na dzbanie, który można zetrzeć i zmienić, ale jest samą gliną, z której zrobiono naczynie.

Elżbieta Marek

A jak Adam i Ewa

„Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz (…): stworzył mężczyznę i niewiastę”.

(Rdz 1, 27)

 

Alfabet jest niezbędny do sformułowania i utrwalenia cennych dla życia kolejnych pokoleń rad i wskazówek. Zacznijmy więc razem z Janem Pawłem II poznawanie alfabetu „teologii ciała”. Zacznijmy od początku, czyli… od Adama i Ewy. Proponuję czytelnikom przeczytanie dwóch biblijnych tekstów: Rdz 1, 26-28 i Rdz 2, 7-22, od których Papież rozpoczyna swoje rozważania, wygłaszane podczas środowych audiencji w latach 1979-1984. Zobaczmy, jak ważne nadal są treści, które dla nas wydobył. 

Pierwsza zachwycająca prawda brzmi: każdy z nas jest stworzony na obraz Boga. Małżeństwo bardziej nawet niż pojedynczy człowiek jest obrazem Boga – Trójcy Świętej, ponieważ jest najgłębszą jednością (komunią osób), jaka może istnieć między ludźmi na Ziemi. Małżeństwo nie jest wymysłem ludzkim, ale od początku pochodzi z ustanowienia Pana Boga. Płciowość zaś, którą człowiek został obdarowany, służy budowaniu tej jedności i należy do istoty człowieka. Płeć nie jest jak kwiatek namalowany na dzbanie, który można zetrzeć i zmienić, ale jest samą gliną, z której zrobiono naczynie. Kobieta może więc powiedzieć: „Jestem człowiekiem, ponieważ jestem kobietą”. Mężczyzna może powiedzieć: „Jestem człowiekiem, ponieważ jestem mężczyzną”.

Papież Rodziny ukazuje bogactwo treści związanych z relacjami małżeńskimi. Mężczyzna i kobieta są sobie równi w godności, a zarazem różni, dzięki czemu mogą się uzupełniać. Są sobie bardzo potrzebni. Istotną wskazówką dla budowania małżeńskiej wspólnoty jest zasada, że mąż i żona są dla siebie nawzajem najważniejsi. W dalszej kolejności dopiero są: dzieci, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele.

Jan Paweł II w swoich katechezach ukazuje cudowną harmonię, jaka istniała między kobietą i mężczyzną przed grzechem pierworodnym. Mąż i żona tworzyli głęboką jedność w każdej płaszczyźnie relacji: fizycznej, psychicznej i duchowej. Byli dla siebie wzajemną pomocą i wsparciem w działaniu: praca była twórczością i radością, rodzenie dzieci podobnie. Ich serca były czyste – nie było w nich pożądliwości. Ciało było znakiem i wyrazem osoby, a nie czymś, czego się używa i co się zużywa. Byli wobec siebie „przezroczyści”, więc nie musieli odczuwać wstydu, który jest ochroną przed uprzedmiotowieniem osoby. Rozumieli siebie bez zakłóceń. Z wnętrza tej jedności miało się rodzić potomstwo (Rdz 1, 28). Każdy człowiek w głębi serca pragnie takiej harmonii. Ta tęsknota pobudza do refleksji i poszukiwań, jak budować w małżeństwie tę upragnioną „jedność początku”, ponieważ wszystko, co stworzył Bóg, było dobre! Było bardzo dobre!!!

 

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce. OK